Komentarze: 0
Śmierć najczęściej przychodzi bez zapowiedzi, wchodzi do domu, otwiera lodówkę, bierze, co chcę, i nawet się nie pyta, czy może coś przegryźć. Uwielbia najbardziej przypiekać na ruszcie kurczaki, lub kiełbaski. Ogrzewa wtedy swoją bladą cerę przy płomieniach ogniska, i wyciąga w kierunku rozżarzonego węgla swoje kościste dłoni. Każdy kiedyś musi umrzeć. Nie ważne, w jakich okolicznościach, i o której godzinie, ale każdy umrze. I będzie musiał w chwili śmierci, stanąć przed wyborem życia w szczęściu, lub pogrążania się otchłani snów… Kiedyś zapytałem się Tintila, jak wyobraża sobie piekło, a On spojrzał na mnie prześwitującym wzrokiem, i powiedział: „Wiesz kiedyś słyszałem dziwną historię, o mieście gdzie na każdej ulicy mogą cię okraść, gdzie domy nie posiadają okien, ani drzwi, a rodziny mieszkające w nich są niepełne. Przechodząc ulicami tego miasta masz ochotę się ukryć, i od każdej postaci która cię mija, dostajesz w podarku szczyptę jej gniewu…” Poranne wstawanie, poranne przecieranie powiek… i doszukiwaniu w dziurach sufitu boskiego działania. Zdarzało mi się obserwować Tintila jak spał, przypominał mi beztroskiego dzieciaka, który w chwili snu zapominał o otaczającej go realnej rzeczywistości…, przed, którą w końcu ucieka. I czasami, gdy już przecierał oczy, pierwsze, co widział nad sobą, to chmarę ludzi. Przeciągając się mówił kilka nie zrozumiałych słów do obserwującej go publiczności, i dalej przenosił się w świat doskonałych obrazów. Tintilo pewnego razu wziął mnie rano na rozmowę, niósł przed sobą kawę, a w drugiej ręce dopalał papierosa… „Wiesz nie lubię jak ktoś mnie obserwuje jak jem, śpię lub rozmyślam. Mam wtedy wrażenie, że doszukują się wtedy we mnie błędów lub jakiś niedociągnięć… niedociągnięć końcu każdy z nas jest na swój sposób wybrakowany…”